Przeglądam gazety, zdjęcia na Instagramie, oglądam teledyski gwiazd i rzucają mi się w oczy dwie rzeczy:
- chudość
- sztuczność
O pierwszej z nich pisałam w pierwszym poście, jednak rozbuduję moją wypowiedź na ten temat powołując się na zmieniający się kanon piękna oraz przepaść pomiędzy XX a XXI wiekiem. Co się stało z pięknem Marylin Monroe? Dlaczego zastąpiło je względne piękno ciała jak u anorektyczki?

Druga sprawa to sztuczność - sztuczne rzęsy, tona makijażu, ciało po operacjach plastycznych. A tu paradoks, to wszystko aby wydobyć naturalne piękno. Młode, niepewne siebie dziewczyny oglądając takie kobiety mówiące, że są naturalne, wpędzane są w kompleksy... Po co? A no po to, żeby te niepewne siebie, a teraz jeszcze na dodatek pełne kompleksów dziewczęta, wciąż kupowały coraz to nowe produkty, które sprawią, że w końcu będą "piękne". Tu kolejny paradoks. Ci sami ludzie, którzy mówią, co jest piękne, twierdzą, że piękno jest pojęciem względnym. Mówią, że każdy jest piękny, jednocześnie sugerując "owszem wszyscy są piękni, oprócz ciebie... ale jeśli kupisz to i to i to i zrobisz to i tamto to będziesz śliczna".
Przestańmy w to wierzyć, każdy jest jaki jest i nauczmy się to akceptować. Nie wytykajmy się palcami, nie wyśmiewajmy się w siebie, nie porównujmy się z innymi, po prostu bądźmy sobą. Czy świat nie byłby piękniejszy?